Moda na Zdrowie - artykuły archiwalne z 2011
Moda na Zdrowie - Artykuły archiwalne rocznik 2011
Moda na Zdrowie - arykuły archiwalne z roku 2011
Inteligencja kręgosłupa
Ruch, choć tak naturalny i zwykły, jest sztuką. Ekspert Mody na Zdrowie, specjalista odnowy biologicznej, inż. Stanisław Szabuniewicz, podpowiada, jak inteligentnie wykonywać codzienne i świąteczne czynności.
Autor: Anna Ławniczak
Możesz mieć w miarę zdrowy kręgosłup do późnych lat. Trzeba tylko nauczyć się, jak prawidłowo go używać. Weź sobie do serca rady Stanisława Szabuniewicza, współautora książki pt. „Ćwiczenia usprawniające kręgosłup”, który kiedyś sam był pacjentem ortopedów i neurologów. Dziś, korzystając ze swego doświadczenia, opracował poradnik, jak się dobrze ruszać, by jak najmniej narzekać na kręgosłup. Sprawdź, jak możesz bez przeciążenia i kontuzji przygotować wspaniałe święta.
Ubieranie choinki i wieszanie firanek.
Warto do tych czynności wykorzystać drabinkę lub stołek, byśmy nie musieli zbytnio zadzierać głowy. Może to uchronić nas przed niebezpiecznym upadkiem. Wzdłuż szyjnego odcinka kręgosłupa biegną małe tętnice kręgowe zaopatrujące mózg. Gdy zadzieramy głowę, ulegają załamaniu, wskutek czego krwi trudniej jest się przedostać do mózgu. Jeśli jeszcze do tego mamy zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa – a u większości osób po czterdziestce, w mniejszym lub większym stopniu, one występują – to przepływ krwi przez tętnice jest jeszcze bardziej ograniczony. Ponadto, naczynia mogą być dodatkowo zwężone przez złogi cholesterolowe. Właśnie dlatego, gdy zadzieramy głowę, może dojść do krótkotrwałego, ale istotnego ograniczenia dostępu krwi do mózgu i chwilowego omdlenia, którego przyczyny często w ogóle sobie nie uświadamiamy. Narażamy się jednak w ten sposób na upadek. Dlatego pamiętajmy:
czytaj dalej
Statystyka: czytano: 2734 razy
Sezon na rotawirusy
Częste mycie rąk to najlepszy sposób na to, by uchronić się przed nieżytem żołądkowo-jelitowym zwanym też grypą żołądkową.
Autor: Ewa Czerwińska
Rotawirusy mogą dopaść nas niezależnie od wieku. Jednak dzieci nie mają
jeszcze w pełni rozwiniętego systemu odpornościowego, dlatego zarażają się łatwiej niż dorośli. Najczęstszym powodem zakażenia jest brak higieny (rotawirusy na rękach żyją nawet do czterech godzin, a na przedmiotach kilka dni). Wystarczy, że dziecko weźmie zabawkę trzymaną przedtem przez chorego kolegę, potem rączka powędruje do buzi – i choroba gotowa. Prawie wszystkie przedszkolaki, które skończyły pięć lat, mają za sobą grypę żołądkową. Większe szanse na łagodny i szybki przebieg choroby mają dzieci, które były karmione piersią oraz te, które zostały zaszczepione w niemowlęctwie przeciw rotawirusom. Dorośli zakażają się tą samą drogą. Klawiatura komputera, słuchawka telefonu czy poręcz w autobusie, których dotykał. Częste mycie rąk to najlepszy sposób na to, by uchronić się przed nieżytem żołądkowo-jelitowym zwanym też grypą żołądkową.
Dieta
Grypie żołądkowej zazwyczaj towarzyszą przykre dolegliwości – biegunka i wymioty. Same w sobie nie są one aż tak groźne, znacznie bardziej niebezpieczne mogą być ich skutki, czyli odwodnienie...
czytaj dalej
Statystyka: czytano: 2592 razy
Spis treści
7 pytań o cholesterol
Jest naszym dobroczyńcą. Dba o kondycję i nastrój. Co zrobić, by cholesterol pracował dla nas, zamiast budować blaszki miażdżycowe? Oto, co trzeba o nim wiedzieć.
Autor: Maria Karczewska
1. Co to jest cholesterol?
Tłuszcz niezbędny w organizmie. Jest w każdej komórce. Potrzebujemy go do produkcji hormonów, witaminy D i kwasów żółciowych koniecznych do trawienia. Zbyt niski poziom cholesterolu sprzyja depresji!
2. Dlaczego więc czasem dostarcza nam zmartwień?
To nie cholesterol jest przyczyną problemów, tylko nasz tryb życia i dieta. Kiedy zbyt wiele dostarczymy go jedząc dużo produktów zwierzęcych – sami prosimy się o kłopoty. Poziom cholesterolu wzrasta, a to jeden z głównych czynników ryzyka chorób krążenia. Nieprawidłowe nawyki żywieniowe, brak aktywności ruchowej i nadwaga są przyczyną podwyższenia poziomu cholesterolu.
3. A może winne są geny?
Niektórzy rzeczywiście mają genetyczne skłonności do podwyższonego poziomu cholesterolu. Nie ujawniają się one jednak, jeśli prowadzimy zdrowy tryb życia. Osoby, w których rodzinach wielu bliskich ma podwyższony poziom cholesterolu, powinny szczególnie dbać o prawidłową dietę i aktywność fizyczną. I będą miały cholesterol w normie.
4. Czy stres podnosi poziom cholesterolu?
Statystyka: czytano: 1970 razy
Mineralna zamiast kawy
Woda podnosi ciśnienie nie gorzej niż mała czarna. I do tego nie wprawia drżenie. Przynosi ukojenie, zmniejsza napięcie, a nawet ułatwia zasypianie. Sięgnij więc po szklankę mineralnej.
Autor: Anna Lipska
Woda nie tylko gasi pragnienie. Może nam pomóc w trudnych momentach. Na przykład podnieść ciśnienie. Wypita woda dostaje się do krwi i zwiększa jej bjętość, przez co wzrasta ciśnienie. Genialnie proste! Zadziała jeszcze kuteczniej, gdy sięgniemy po wodę o wyższej zawartości sodu, który ją zatrzymuje. Warto więc wiedzieć, co mogą dla nas zrobić minerały z wody, choć na co dzień powinniśmy pić tę nisko zmineralizowaną, by nie przesadzić z dostarczaniem sobie dobroczynnych pierwiastków. Zbyt dużo dobrego wcale nie przynosi nam bowiem korzyści. Są jednak chwile, kiedy warto rozejrzeć się za bogatszą mineralną: kiedy jesteśmy zmęczeni, zdenerwowani lub przepracowani.
Mineralne drinki
Wody mineralne mogą zawierać nawet do 70 różnego rodzaju składników, jednak praktyczne znaczenie ma właściwie tylko 10:
Statystyka: czytano: 2183 razy
Siła prosto z drzewa
Zastanawiasz się, dlaczego spacer wśród drzew zawsze wspaniale wycisza i dodaje energii? Bo las jest najlepszym terapeutą i lekarstwem na wiele dolegliwości. Za darmo i bez skutków ubocznych.
Autor: Agnieszka Kugiel
To, co jest zgodne z naturą jest dobre. To, co jest wbrew naturze, jest złe – głosi chińskie przysłowie. A cóż jest bardziej naturalnego i pierwotnego niż szumiący, zielony las? Ludzie od wieków intuicyjnie korzystali z jego dobrodziejstw, a drzewom przypisywali ogromną moc. Przy nowo wybudowanym
domu sadzono drzewo, by chroniło przed złem. Z brzozy i lipy wyrabiano kołyski, bo ich siła miała zapewnić niemowlętom zdrowy rozwój, a jodłowa miotełka broniła gospodarstwa przed gośćmi z zaświatów. Przykłady można mnożyć. Dzisiaj natomiast wiemy, że przebywanie wśród zieleni dostarcza nam mnóstwo korzyści zdrowotnych.
Na wielu poziomach
Drzewa, które rosną w dużych skupiskach pełnią rolę naturalnych filtrów zanieczyszczonego powietrza i wytwarzają korzystny dla nas mikroklimat. Pochłaniają i neutralizują wszelkie pyły, toksyny i metale ciężkie, a produkują tlen. Jedno drzewo liściaste wytwarza w ciągu godziny 1200 litrów tlenu, podczas gdy człowiek w tym samym czasie zużywa 30 litrów. A sześćdziesięcioletnia sosna produkuje w ciągu doby tlen stanowiący dzienne zapotrzebowanie dla trojga ludzi. Lecz długi spacer wśród drzew to nie tylko dawka niezbędnego do odżywania komórek tlenu. Las czy park wpływają na nas na różne sposoby.
Statystyka: czytano: 2308 razy
Odetchnij
Większość z nas umie tylko nabierać powietrze, a oddychać potrafią naprawdę nieliczni. Tymczasem prawidłowy oddech może być najtańszym i niezwykle skutecznym lekarstwem.
Autor: Agnieszka Kugiel
Oddychanie jest jedną z podstawowych funkcji naszego organizmu, ponieważ jednak towarzyszy nam na co dzień, najzwyczajniej go nie doceniamy. Większość z nas oddycha automatycznie i nieprawidłowo, czyli zbyt płytko i szybko. Na dodatek mamy złe nawyki – przy wdechu unosimy ramiona i wciągamy brzuch, żebra rozchodzą się na boki, a klatka piersiowa zapada. Przepona wykonuje ograniczone ruchy, a tlen dochodzi do płuc małymi porcjami. Płuca zaczynają więc pracować intensywniej, ale tylko szczytami, najmniejszą ich częścią. Tylko jedna trzecia powierzchni płuc wypełnia się powietrzem. W efekcie organizm odczuwa głód tlenowy, nawet na świeżym powietrzu. Mamy kłopoty z koncentracją, stajemy się coraz bardziej senni i słabsi.
Mądrość Wschodu
Jogini twierdzą, że gdy wydłużamy oddech, jednocześnie przedłużamy życie, a jakość oddychania ma potężny wpływ na umysł i ciało. Praca z technikami oddechowymi jest od tysiącleci nierozerwalną częścią jogi właśnie, a także tai chi oraz innych szkół fizycznego i duchowego rozwoju. Współczesna medycyna i psychoterapia także zwraca uwagę na to, że prawidłowe i świadome oddychanie jest jednym z najbardziej naturalnych sposobów na zachowanie zdrowia.
Statystyka: czytano: 2236 razy
Czy szybkie jedzenie to samo zło ?
Przekąska z baru może być zdrowa i pożywna. Cała sztuka to wybrać dobry bar. Albo znaleźć w nim to, co najmniej kaloryczne a najbardziej odżywcze.
Autor: Marzena Rojek, dietetyk
Tempo współczesnego życia wciąż wzrasta. To wyraźnie widać w naszym stylu żywienia. Chcemy jeść szybko, smacznie i najlepiej tanio. W odpowiedzi na takie potrzeby powstały bary szybkiej obsługi serwujące dania typu fast food. Najczęściej będąc w takich miejscach sięgamy po frytki, hamburgery, kebaby, czasami po sałatki.
Gęste od kalorii
Spożywając takie danie dostarczamy sobie ogromną ilość kalorii, które potem przekształcają się w zbędną tkankę tłuszczową. Dania typu fast food mają tzw. wysoką gęstość energetyczną. Oznacza to, że zawierają dużą ilość kilokalorii w niezbyt dużej objętości. W praktyce oznacza to, że jedząc hamburgera z frytkami pochłaniamy podczas jednego posiłku znacznie więcej kalorii niż wartościowych produktów. Więcej wartości odżywczych miałaby np. kanapka z pełnoziarnistej bułki z sałatą i wędliną. Dodatkowo zupełnie nie kontrolujemy ilości przyjmowanej energii.
Kolejnym poważnym zagrożeniem, poza nadmiarem kalorii, jest także skład tego typu dań. 600 kcal dostarczonych w postaci pełnowartościowego posiłku zawierającego błonnik, witaminy i składniki mineralne nie może równać się z taką samą ilością kalorii dostarczaną w dużym hamburgerze. Nie bez przyczyny dania typu fast food nazywa się „pustym jedzeniem”. Brakuje w nim zarówno bardzo potrzebnego dla sprawnego funkcjonowania przewodu pokarmowego błonnika jak i witamin czy składników mineralnych. Mają za to, ogromne ilości nasyconego tłuszczu, którego nadmiar znacznie podwyższa ryzyko występowania chorób sercowo-naczyniowych, a także niektórych nowotworów. Przykładowo, w porcji frytek aż 40 proc. może stanowić wchłonięty olej smażalniczy. W barach typu fast food do smażenia używa się specjalnych tłuszczów typu przemysłowego. Podczas ich produkcji powstają szkodliwe dla zdrowia izomery typu trans, które podwyższają poziom złego cholesterolu.
Statystyka: czytano: 2287 razy
Podróż z uśmiechem.
Choroba lokomocyjna to zdrowa reakcja organizmu dziecka na niezgodność między tym, co widzi, a tym, co czuje.
Choroba lokomocyjna jest skutkiem niezgodności bodźców wskazujących na ruch, które docierają do mózgu z ucha wewnętrznego (błędnika), oczu oraz nerwów stawów (kolan, kostek itp.). Kiedy dziecko siedzi zbyt nisko w samochodowym foteliku nie widząc, co dzieje się na zewnątrz, jego błędnik wyczuwa ruch, ale oczy i stawy nie potwierdzają tego. Jedyne, co widzi, to nieruchomy zagłówek siedzenia kierowcy lub jego towarzysza.
I ta właśnie rozbieżność między tym, co brzdąc widzi, a tym, co czuje, wywołuje u niego mdłości. Bardzo rzadko występuje u niemowląt, za to często cierpią na nią starsze dzieci, np. przedszkolaki. Apogeum tej dolegliwości przypada na wiek 10–12 lat i częściej od chłopców dotyka ona dziewczynki. Nie wiadomo, dlaczego jedne dzieci cierpią na chorobę lokomocyjną częściej niż inne. Prawdopodobnie chodzi o zwiększoną wrażliwość mózgu na ruch. Choroba częściej dotyczy młodszych, ponieważ system nerwowy kształtuje się do 5. roku życia i w tym czasie błędnik jest wrażliwszy na bodźce. Bardziej narażone są dzieci
nerwowe, wrażliwe, które odczuwają napięcie przed podróżą. Uwaga! Choroba może być dziedziczna, więc planując pierwszą wspólną podróż warto wziąć pod uwagę, że dziecko może cierpieć na podobną, jak my, przypadłość.
Na dwa dni przed wyjazdem koniecznie: ...
czytaj dalej
Statystyka: czytano: 2235 razy
Mniej chemii.
Symbol E na etykietach produktów budzi w nas mieszane uczucia. Kryją się pod nim różne dodatki do żywności. Najbardziej boimy się konserwantów. Czy słusznie?
Autor: Anna Ławniczak
Zawartość cukru w cukrze sprawdzała jedna z postaci komedii "Poszukiwany, poszukiwana" z lat siedemdziesiątych. Pod przykrywką tych pseudonaukowych badań kryła się prozaiczna produkcja bimbru i wszystko razem było niesłychanie śmieszne. Nikt nie przypuszczał, że kwestia zawartości cukru w cukrze, sera w serze czy soku w soku stanie się tak poważna. 7 kilogramów rocznie - tyle zjadamy dodatków do żywności. Czyli czegoś, co z punktu widzenia odżywiania, nie jest nam do niczego potrzebne, a bywa szkodliwe. Konserwanty, barwniki syntetyczne, substancje zakwaszające, preparaty zagęszczające, żelujące i utwardzające, preparaty zastępujące cukier, antyutleniacze i emulgatory - to wszystko pochłaniamy jedząc chleb powszedni i świąteczne ciasto, zdrowe ponoć jogurty i serki, krzepiące wędliny, a nawet sprzyjające szczupłej sylwetce muesli. Dodatki mają poprawiać smak, zapach, wygląd oraz przedłużać okres przydatności do spożycia i czas przechowywania żywności. Przemysł spożywczy używa około 2 tys. takich substancji. Kryją się pod kryptonimami E z numerkiem, od 100 do 999, które powinny być wyszczególnione na etykietach produktów. Największe emocje budzą konserwanty, czyli E 200 do E 299. Czy rzeczywiście szkodzą?
czytaj dalej
Statystyka: czytano: 2291 razy
Zatoki pod lupą.
Masz szczęście, jeśli nie wiesz, gdzie się znajdują. Zwykle boleśnie dają znać o sobie, gdy zachorujemy na zapalenie zatok. Przeziębienie powinno już minąć, tymczasem wciąż męczy cię silny katar. Do tego ból głowy, który nasila się, kiedy się pochylasz i przy każdym mocniejszym stąpnięciu. Dziwisz się, że z powodu przeziębienia mogą boleć także zęby i policzki. Gdy zaobserwujesz u siebie podobne objawy, nie zwlekaj z wizytą u lekarza. W taki sposób bowiem daje o sobie znać zapalenie zatok przynosowych. A to choroba, z której nie wykurujesz się domowymi sposobami. Leki przeciwbólowe jedynie stłumią ból, ale cię nie wyleczą. W tym celu trzeba wytoczyć cięższą artylerię.
Gdzie głowa pusta
Zatoki przynosowe to wypełnione powietrzem jamy, znajdujące się w końciach czaski. Mamy ich kilka i u większości z nas są rozmieszczone symetrycznie po obu stronach twarzy. Największe, zatoki szczękowe, mieszczą się między górną szczęką a oczodołami. U góry, mniej więcej na wysokości brwi, rozpoczynają się zatoki czołowe. Są jeszcze zatoki sitowe, położone u nasady nosa, i pojedyncza, przesunięta nieco do tyłu zatoka klinowa. Jaką funkcję pełnią zatoki? W tej kwestii naukowcy prześcigają się w domysłach i nie potrafią ustalić zgodnego stanowiska. Większość uważa, że są elementem systemu zabezpieczeń na wypadek urazu czaszki, inni twierdzą, że dzięki nim kości są lżejsze i łatwiej nam dźwigać głowę, jeśli inni widzą w nich pudło rezonansowe, które nadaje brzmienie głosowi.
Sprzątanie non stop
Zatoki uchodzą do jamy nosowej. Z nosem mają zresztą jeszcze więcej wspólnego – są wyłożone identyczną jak on błoną śluzową. Produkuje ona wydzielinę (razem z błoną śluzową nosa są w stanie w ciągu doby wyprodukować litr wydzieliny), która niesiona ruchem rzęsek przesuwa się w kierunku nosa i gardła. Po drodze wychwytuje i zabiera ze sobą zanieczyszczenia i drobnoustroje, którym udaje się wtargnąć aż tak daleko. Tymi ostatnimi zajmują się dodatkowo komórki układu odpornościowego, mają silną reprezentację w błonie śluzowej. W ten sposób zatoki są oczyszczane.
czytaj dalej
Statystyka: czytano: 2338 razy
Energetyzują czy trują?
Można je kupić wszędzie, nawet w sklepikach szkolnych. Choć jedna puszka napoju energetyzującego zawiera tyle kofeiny, co kilka kaw. Dziś wiadomo, że energizery zamiast skrzydeł dodają nam chorób i kłopotów. Moda na Zdrowie mówi "nie" nadmiernemu spożyciu napojów energetyzujących.
Sugestywne reklamy obiecują niezwykłe pobudzenie. Tak naprawdę jednak napoje energetyzujące nie dodają nam skrzydeł. Naukowcy z całego świata alarmują. Po "energizery" sięgają coraz młodsi. Wręcz niepokojąca staje się rosnąca popularność tych drinków wśród dzieci i młodzieży. Tymczasem napoje energetyczne są tylko dla dorosłych. I to tych rozsądnych i odpowiedzialnych.
Dozwolone od lat 18
Pierwsze napoje energetyczne pojawiły się około połowy lat 90. i szybko zyskały sobie wielu zwolenników. Niestety, również wśród naszych dzieci i młodzieży. Tymczasem jedna puszka tego napoju zawierać może ilość kofeiny większą niż kilka kaw czy puszek coca-coli. Zdaniem naukowców zaś dzieci w wieku od 10 do 12 lat nie powinny przyjmować więcej niż 85 mg kofeiny dziennie, co sprowadza się do jednej lub dwóch puszek coca-coli. Dla młodszych od 7 do 9 lat dawka ta wynosi 62,5 mg, a dla cztero-sześciolatków 45 mg. Tymczasem jedna szklanka napoju energetyzującego dostarcza aż 80 mg kofeiny. A można je obecnie nabyć wszędzie, nawet w sklepiku szkolnym. Chwytliwe reklamy w połączeniu z dobitnymi nazwami wręcz zmuszają do kupna. Dzieci nie umieją się temu oprzeć. Wielu dorosłych również, choć dla nich napoje energetyzujące, zwłaszcza pite w nadmiarze, też nie są bezpieczne.
Legalne dopalacze
Choć potocznie napoje energetyzujące zwane są "dopalaczami", ich sprzedaży nie regulują żadne przepisy prawne. Coraz częściej zaś pojawiają się doniesienia
o niekorzystnym działaniu energizerów. Zdaniem specjalistów od żywienia ich picie jest szkodliwe, zwłaszcza dla młodego organizmu. Dorośli, którzy dostarczają sobie też innego rodzaju używek, lepiej przyswajają składniki zawarte w "energy" drinkach. Dzieci natomiast mają zdecydowanie mniejsze możliwości, by je bezpiecznie zużyć i usunąć.
czytaj dalej
Statystyka: czytano: 2520 razy
Rozgrzany metabolizm
Przyspieszyć metabolizm to nic trudnego. Wystarczy suto zjeść, a zrobi się ciepło, wesoło i nabierzemy energii do życia. Nam chodzi jednak o to, by organizm spalał więcej kalorii niż mu dostarczamy. To trudniejsze, bo w drogę wchodzi niewidzialny dotąd aktor - układ sterujący naszą przemianą materii. Ten "autopilot" nie podlega naszej woli i nie jest do końca poznany. Odkąd istnieje nasz gatunek doskonali się on głównie w przeżyciu głodu. "Autopilot" wciąż tkwi w logice minionych tysiącleci niedostatku. Niedobór kalorii odczytuje jako zagrożenie śmiercią i broni naszego życia błyskawicznie obniżając zużycie energii. Bez trudu potrafi zaoszczędzić 15 proc. wydatków, a jeśli dokuczymy mu bardzo surową dietą posunie się nawet do niszczenia mięśni, byle ocalić zapasy. Siła, która w czasie prawdziwego głodu czyniła z nas asów przetrwania, sprawia, że gdy ograniczamy jedzenie, zamiast chudnąć czujemy osłabienie i smutek.
Pułapka diety
Średniego wzrostu kobieta może dziennie zjeść ok. 2000 kcal i nie przytyje. Załóżmy, że zmniejszy rację do 1500 kcal. Pełna nadziei oczekuje, że po dwóch tygodniach schudnie o kilogram, bo przecież odjęła sobie od ust 7 tysięcy kalorii - odpowiednik kilograma tłuszczu. Czeka ją rozczarowanie, bo na wadze ubędzie tylko pół kilo. Organizm zaczął oszczędzać i zamiast pięciuset potrzebował ująć z rezerw tylko 200 kcal dziennie. Do schudnięcia o kilogram potrzebny był więc miesiąc! Gdy kobieta znów zaczyna jeść normalnie, organizm ciągle jeszcze oszczędza 300 kcal dziennie, więc przez kolejne cztery tygodnie odzyska nie tylko stracony kilogram, ale jeszcze dodatkowe pół. Gdyby udało się przekonać organizm do zaniechania oszczędności, schudłaby przez miesiąc dwa kilogramy i utrzymałaby wagę. Jak do niego przemówić?
czytaj dalej
Statystyka: czytano: 2341 razy